Chciałabym opisać wam ciekawe przeżycie religijno-artystyczne, nie wiem czy w ogóle możliwe w polskich warunkach.
W czwartek, 26 maja 2016, czyli w święto Boże Ciało (niem. Fronleichnam) w kościele ewangelickim Christuskirche w saarlandzkim Neunkirchen odbyła się już 9 edycja wystawy patchworków i quiltów grupy Turmzimmer Quilter. Quilterki z Komnaty na Wieży, związane z przykościelnym kołem szyjących quilty (są tam też koła robótkowe, tańca towarzyskiego, mężczyzn, kobiet i seniorów) w świeżo odnowionym wnętrzu zsunęły pod ściany krzesła i ławki, a na ich miejsce ustawiły ścianki wystawowe, na których zawiesiły ich prace z ostatnich 2 lat.
Duże narzuty zwisały z barierki balkonu organów, mniejsze prace wisiały na poręczy prowadzących na balkon schodów, na wszystkich ścianach - także za ołtarzem, oraz na ambonie.
Na ołtarzu zgromadzono większe i całkiem malutkie nagrody pocieszenia (nie tylko tekstylne) w tomboli, zorganizowanej na rzecz dzieci żyjących w nędzy oraz na rzecz miejskiego kościoła. Przy ołtarzu dumnie prezentowała się główna wygrana na loterii: wspaniały patchwork "Kostki z wnętrzem" - uszyty i ręcznie pikowany przez członkinie grupy. Los kosztował 2 Euro, wstęp na wystawę był bezpłatny.
Oprócz wystawy zorganizowano kilka stoisk dla sprzedawców tkanin, pasmanterii, książek itp.,
a także urządzono stoisko dla Niemieckiej Gildii Patchworku, w którym były przygotowane stoły na zajęcia warsztatowe - tym razem wspólne szycie heksagonów.
Oczywiście nie zabrakło kąta - a nawet całkiem dużej powierzchni - dla głodnych i spragnionych: do wyboru, za grosze, oferowano do kawy lub herbaty upieczone przez grupę pyszne ciasta i torty. Była nawet bogata zupa jarzynowa! (Dochód z "bufetu" zasilił kasę tomboli.)
Wystawa była też - a może przede wszystkim - miejscem spotkań okolicznych grup, a także dawno nie widzianych koleżanek z całego Saarlandu. Wśród gości były również zaprzyjaźnione quilterki z okolicznej Francji i Luksemburga, a nawet z oddalonych o setki kilometrów niemieckich miast (np. ciekawie spędzony długi weekend z wizytą u rodziny). Jednak najdłuższą drogę przebyła ekipa stoiska z tkaninami Galerii Bellus z Pragi - prawie 700 km!
Ja pomagałam trochę przyjaciółce na jej stoisku z tkaninami - przygotowane przez nią tzw. "kity" (czyli odpowiednio przycięte materiały, wypełniacz, suwak i instrukcja szycia) kosmetyczek z zabawnego "owocowego" materiału Fruit Ladies Mary Stewart (był też do kupienia na centymetry) cieszyły się ogromnym powodzeniem.
Ciekawa jestem, czy tak dobrze zorganizowana impreza mogłaby się odbyć w polskim kościele. Nie tylko ewangelickim - w Alzacji większość wystaw ma miejsce w kościołach katolickich, tyle że nie ma tam na ołtarzach eksponatów innych, niż patchworkowe antepedia (antependia). Właściwie patchwork mógłby towarzyszyć choćby odpustowym jarmarkom, prawda?
A oto kilka migawek z wystawy:
Większość prac nie była podpisana. Mogę więc tylko "podpisać" niektóre z nich: czarno-biało-żółty tryptyk uszyła i wypikowała na longarmie Handi Quilter słynna niemiecka artystka Birgit Schüller (Creative Bits). Piękny obraz "Natura" malowany igłą, z elementami 3-D i ręcznym drukiem na ręcznie farbowanej satynie, uszyła Carmen Mann (Kunst-Stoff-Quilt). Na jednym ze zdjęć widać niewielki fragment mojego "Lasagne", który właśnie dostałam z powrotem od Birgit, świetnie wypikowany w oceaniczne bałwany. Nieskromnie dodam, że się spodobał publiczności, więc wiele razy musiałam go rozkładać, robiąc swoisty show-and-tell (jeszcze tylko oceaniczna lamówka i będę mogła go pokazać w całości). Detal pokazuje piękne ręczne pikowanie grupy na quilcie do wygrania na loterii. Moda na wystawie to nie tylko patchworkowe kamizele, ale i płaszczyk dziergany na drutach w patchworkowe koła oraz szal patchworkowy zrobiony na szydełku. Kolorowy sześciokąt jest logiem Niemieckiej Gildii Patchworku (moja broszka na zdjęciu wyżej ma te same kolory i jest logiem Patch-Kids - młodocianych i najmłodszych członków gildii).
Jestem zachwycona! Jak pięknie prezentuje się patchwork w takich wnętrzach! Jest co oglądać... oj... jest :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Danusiu ja mieszkam we Wloszech i tutaj miejscami cotygodniowych spotkan quilterek sa wlasnie przykoscielne pomieszczenia, udostepniane nie tylko dla nas ale takze na inne zajecia (do wyboru, do koloru) Ale wystawy w kosciele nigdy nie bylo i raczej nie bedzie, a szkoda bo rzeczywiscie pieknie sie to wszystko razem prezentuje :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJolciu - dziękuję. To prawda, tkaniny ocieplają, patchworki dekorują wnętrze... Pani pastorka na otwarciu wystawy podziękowała paniom za tak piękne przystrojenie nowo odnowionych ścian. I dodała, że to piękno jest prezentem dla Pana Boga - podoba mi się takie rozumienie "inicjatywy oddolnej"! I bardziej podoba mi się w kościele sprzedaż tekstyliów niż dewocjonaliów!
OdpowiedzUsuńJoanno - dziękuję. Tu spotykamy się z moją pierwszą grupą w domu pastora (druga spotykała się w domu prywatnym, ale są też świetlice szkolne czy pomieszczenia kursowe przy sklepach z tkaninami). Ale wędrująca wystawa patchworków o tematyce religijnej była pokazywana u nas w klasztorze żeńskim: w samej kaplicy i pomieszczeniach obok. Taaak - ludzie budowali i budują piękne wnętrza oraz szyją piękne rzeczy. W jednym z następnych postów pokażę wspomnienia z Alzacji - nawet uboga świątynia Amiszów udekorowana ich quiltami zamienia się w magiczne miejsce...
OdpowiedzUsuńTwoją lazanię ;) wypatrzyłam od razu! I co ciekawe, zwróciłam uwagę na dwa quilty, a Ty potem podałaś ich autorów :))). No i Holtz z czarnymi małymi rombami <3.
OdpowiedzUsuńSuper impreza.
Szeptaliście? ;)
Ten Holtz to bardzo ciekawy top Carmen - mało pocięte materiały uzupełnione prostokątnymi wstawkami z lnu, a te mają naszyte wystrzępione albo utkane tasiemki. Ciemne kwadraty są wszyte, a ciemne romby naszyte na skrzyżowaniach ciemnych, cieniutkich wstawek.
UsuńNie - dlaczego? o czym? A nowego Holtza z piórami i tekstami miałyśmy na stoisku. Ale nie szedł jak woda...
OdpowiedzUsuńw Polsce w kościołach tylko szeptem
UsuńOoooch - no tak... Nie, nie szeptałyśmy podczas wystawy, ale w codziennym życiu tego i innych kościołów pewnie też się szepta (szepce, szepcze), żeby nie przeszkadzać wiernym w modlitwie. Ta wystawa jest zawsze jednodniowa, ale np. w Alzacji nie można zwiedzać wystaw w kościołach podczas mszy - w programie są podane godziny. Jak w paryskiej Notre-Dame.
Usuń